Największe zagrożenie dla gęgawy

Okazuje się, że największym zagrożeniem dla liczebności populacji gęgawy są dziki.

Watahy bardzo starannie przeszukują miejsca lęgowe gęsi w poszukiwaniu wyjątkowych przysmaków jakimi są jaja ptaków.  Niestety po utracie jaj gęsi nie powtarzają lęgu tak jak to czynią inne ptaki.

Zresztą amatorów dużych, smacznych jaj nie brakuje. Chętnie do gniazd ptaków dobierają się norki amerykańskie, jenoty, lisy. Duże straty powoduje też wrona siwa.

Fot: clanga.com

Pojawienie się hybryd wilka z psem

Jak informuje Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska pojawiła się hybryda wilka z psem.

Stanowi to duże zagrożenie dla czystości gatunku wilka nie tylko w Polsce ale także i w Europie. Sytuacja, w której młode osobniki mieszańców zaczną zajmować nowe terytoria w celu tworzenia nowych rodzin, dając początek watahom mieszanym może stanowić zagrożenie także dla populacji wilka.

Dlatego bardzo ważnym jest usuwanie ze środowiska przyrodniczego takich osobników na jak najwcześniejszym etapie. Jest to zgodne z zaleceniem rekomendacji nr. 173 Stałego Komitetu UE w ramach Konwencji o ochronie gatunków dzikiej flory i fauny europejskiej oraz ich siedlisk, przyjętej w dniu 5 grudnia 2014 r. w sprawie hybrydyzacji między dzikimi wilkami a psami domowymi.

Informację o wykrytych tego typu mieszańcach należy składać do Regionalnych Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku bądź Olsztynie.

Mały wilk czy dziwny lis? Szakale zamieszkały w Polsce

Nowy drapieżnik przywędrował do kraju nad Wisłą. Przebył długą drogę i najwyraźniej spodobało mu się na naszych terenach.

Nazwa zobowiązuje. Szakal złocisty ma krótkie i szorstkie futro, którego szarości i brązy mienią się złocistymi refleksami. To zwierzę o dyskusyjnej urodzie, trochę jak z powiedzenia „ni pies, ni wydra”. Choć bardziej właściwe byłoby określenie „ni wilk, ni lis„. Sporo mniejszy od tego pierwszego, nieco większy od drugiego. Jest niczym forma przejściowa pomiędzy swoimi krewniakami i wprawia w konsternację niemal wszystkich, którzy go spotkali. A jest ich coraz więcej, bo i coraz więcej jest w Polsce tych drapieżników.

Trudno jednak powiedzieć, jaka czeka go u nas przyszłość, bo… wedle polskiego prawa nie istnieje.

O pierwszych „odwiedzinach zagranicznego kuzyna” usłyszeliśmy w 2015 roku. Niemal jednocześnie zaobserwowano wówczas kilka załocistych okazów na zachodnich i wschodnich krańcach Polski: w województwie zachodniopomorskim niedaleko granicy z Niemcami, na Polesiu i w Dolinie Biebrzy. Na przełomie 2016 i 2017 r. sześciu szakali doliczono się w okolicach miejscowości Biała Góra, Benowo i Barcice, na terenie Nadleśnictwa Kwidzyn.

Doniesienia są tym bardziej sensacyjne, że ten gatunek – największy z szakali i jedyny występujący poza obszarem Afryki – został niemal wytępiony w Europie w latach sześćdziesiątych. Obecnie jednak stopniowo zwiększa swoją liczebność i anektuje kolejne tereny.

Aktualnie zamieszkuje w południowo-wschodnią Europę i południową Azję do Mjanmy.

Tym bardziej byliśmy zdziwieni, że nie pojawił się na południu Polski, i trudno tak naprawdę nam określić, skąd przybył. Badania genetyczne jeszcze nie pozwalają na udzielenie odpowiedzi – mówi WP Adrian Wiśniowski, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Kwidzyn. Najprawdopodobniej ekspansja nastąpiła z kilku kierunków. Zwierzęta mogły przywędrować znad Kaukazu i Morza Kaspijskiego, przez Rosję, Ukrainę i Białoruś. Równie dobrze ich trasa mogła wieść z Grecji przez Bułgarię, Rumunię, Węgry, Austrię i Niemcy, albo jeszcze innymi, bardziej okrężnymi ścieżkami.

Nie spodziewamy się jakieś wielkiej ekspansji szakali w Polsce, jednak skoro pojawiły się na naszych terenach, to znaczy, że im one odpowiadają – tłumaczy Wiśniowski. Może to wynikać m.in. z ocieplania klimatu, bo szakale lubią ciepło i nie znoszą srogich zim. – Jesteśmy jednak zaskoczeni, bo na naszym obszarze ustabilizowała się populacja wilków, które co do zasady nie tolerują w sąsiedztwie innych drapieżników. Ale szakale najwidoczniej im nie przeszkadzają – może się jeszcze nie spotkały, a może wynika to z faktu, że te ostatnie mają inną bazę pokarmową, żywią się przede wszystkim drobnymi zwierzętami, zającami czy gryzoniami, więc nie wchodzą w drogę swoim większym kuzynom.

Fot: Newsweek.pl

Raczej nie wchodzą również w drogę ludziom.

Tak jak inne dzikie zwierzęta, szakale na widok człowieka uciekają. Jeśli nie uciekają, to my powinniśmy

– tak jak uczyliśmy się w podstawówce – omijać je szerokim łukiem, bo mogą przenosić na człowieka choroby. Ale ataki z ich strony nie wchodzą w grę – uspokaja przedstawiciel Nadleśnictwa Kwidzyn. Wyjaśnia przy tym, że o przyszłości futrzastych „imigrantów” nad Wisłą w tym momencie trudno dyskutować. Na pewno pilnie powinien zostać określony ich status prawny. – Wedle polskiego prawa szakale nie istnieją – mówi Wiśniowski. – Nie funkcjonują ani jako zwierzęta łowne, ani chronione, dlatego nie do końca wiadomo, jak z nimi należy postępować.

Źródło: http://turystyka.wp.pl/