Zwieńczeniem udanych łowów jest pokot, który w zasadzie ma dwa znaczenia: jest ostatnim etapem polowania zbiorowego oraz ułożeniem strzelonej zwierzyny według określonego schematu.
Zwierzyna nie powinna leżeć na gołej ziemi. Miejsce pokotu zwyczajowo wyściela się gałązkami lub trzcinami i na nich układa się świeże trofea. Zwierzę kładzie się na prawym boku, rzędami zawierającymi wyłącznie jeden gatunek.
Istota pokotu to zachowanie odpowiedniej hierarchii zwierzyny, czyli kolejność poszczególnych gatunków zwierząt, układanych na pokocie. Na przestrzeni dziejów, a także w zależności od lokalnych tradycji, hierarchia, kolejność zwierzyny na pokocie nigdy nie była jednolita i wspólna dla całego kraju.
Pokot otwiera od szczytu zwierzyna gruba, w kolejności: łoś, jeleń szlachetny, jeleń sika, daniel, muflon, dzik, sarna. Można przyjąć, że pierwszeństwo na pokocie należne jest gatunkom największym pod względem masy, a także tym, z którymi spotkanie „oko w oko” stwarza dla łowcy największe niebezpieczeństwo, jednakże gdyby w Polsce można byłoby polować na wilki i rysie to one otwierałyby pokot przed łosiami i jeleniami. Przyjęło się też, że sarna „staje” za dzikiem, choć należy do jeleniowatych. To odgłos nie tak odległych czasów, w których sarna zaliczana była do zwierzyny drobnej.
Kolejny rząd zajmuje zwierzyna drobna: borsuk, lis, kuna, tchórz, jenot, szop pracz, norka amerykańska. Zgodnie z zaleceniem kity zwierząt muszą być w linii prostej do grzbietu, nie zaś, co praktykowane jest w niektórych kołach łowieckich, zagięta w stosunku do tułowia pod kątem prostym.
Następnie w układzie znajdują się „turzyca”, czyli zające i dzikie króliki, a na końcu pióro: jarząbki, słonki, bażanty, kuropatwy, grzywacze, dzikie gęsi, dzikie kaczki, łyski. Nie ma sformalizowanej hierarchii w obrębie „pióra”, ale powszechnie, spośród gatunków, na które poluje się obecnie, pierwszeństwo przysługuje bażantom.
Ułożenie zwierzyny w rzędy, z wyraźnym oddzieleniem gatunków, płci, pozwala łatwo określić ilość strzelonego zwierza. Jednakże duża ilość strzelonego zwierza tego samego gatunku nastręcza trudność w szybkim zliczeniu, zatem obniża informacyjny walor pokotu. By temu zaradzić co dziesiątą sztukę tego samego gatunku wysuwa się z szeregu o połowę długości do przodu. W praktyce dotyczy to jedynie turzycy, lub pióra. Jednak ostatnie „lisie lata” zmuszają coraz częściej do wysuwania co dziesiątego mykity.
Pokot kończy polowanie zbiorowe. Po jego ułożeniu myśliwi stają u czoła pokotu, czyli od strony rzędu, stojącego najwyżej w hierarchii. Naganiacze ustawiają się po stronie przeciwnej. Jeśli łowy były wyjątkowo uroczyste należy rozpalić ogniska, lub pochodnie. Ogień płonie po bokach pokotu, nie zajętych ani przez myśliwych, ani przez nagankę. Albo też jedynie w jego narożnikach. Jeśli na łowach są sygnaliści – stają tuż przed naganiaczami.
Po ułożeniu pokotu prowadzący polowanie zdaje krótki raport prezesowi koła łowieckiego, lub łowczemu. Najczęściej jednak odbiorcą raportu jest ogół myśliwych. Podaje wynik łowów. Jeśli na polowaniu są sygnaliści – dokonują otrąbienia pokotu, czyli grają sygnały, obwieszczające obecność danego zwierza na rozkładzie. Wszyscy uczestnicy łowów w trakcie otrąbienia pokotu stoją z odkrytymi głowami. Miłym obyczajem jest ogłoszenie króla i wicekrólów polowania, a niekiedy – w zależności od lokalnej tradycji – również króla pudlarzy.
Ułożenie pokotu to obowiązek uczestników polowania zbiorowego. Wyraża cześć i szacunek dla strzelonego zwierza. Na szczęście coraz rzadziej spotykamy po polowaniach zbiorowych żałosne sceny, gdy myśliwi, wprost z karawanu, wrzucają zwierzynę do bagażników i rozjeżdżają się do domów. Bez chwili zadumy i refleksji nad spełnionym w ciągu dnia przywilejem decydowania o czyimś życiu lub śmierci.
Fot: Wigilijny pokot w Kole Łowieckim „Ryś”